sobota, 16 czerwca 2018

Poznajcie Ssstefana


Kiedy w październiku po raz pierwszy przyjechaliśmy do (wtedy jeszcze nie naszego) siedliska, Andrzej zobaczył zaskrońca płynącego po stawiku. To była bardzo krótka chwila i mnie niestety nie udało się go wtedy dostrzec. 

Ale kiedy wróciliśmy w kwietniu, sssąsiad objawił się nam w całej swej zaskrońcowej okazałości:


Przyznam się, że pierwsze moje zetknięcie z wężem było pełne dystansu. Wąż to w końcu wąż. Co z tego że zaskrońce są niegroźne, niejadowite, zupełnie nieszkodliwe.  Ale to przecież węże!!!

Jednak ciekawość i zauroczenie wężową urodą zwyciężyła. Potem jeszcze sobie o zaskrońcach i o ich zwyczajach poczytałam.  W dawnej Polsce wierzono, że ich obecność przynosi do domu szczęście. No niech będzie! W sumie nie ma się czego bać. Przecież mnie nie zje. 

Sąsiad otrzymał dźwięczne imię SSStefan.

Jego rezydencją okazała się kupka zarośniętego gruzu leżąca tuż przy domu. 


Widzieliśmy go już tam wiele razy.

Czasem siedzi środku,



czasem się wygrzewa na słońcu.



Raz nawet pokazał mi język. Nie wiem dokładnie co miał na myśli.

A któregoś dnia udało mi się podejrzeć go w kąpieli.



Prawdę mówiąc nie miał zachwyconej miny na mój widok.



Natomiast na widok SSStefana wszystkie żaby pryskały gdzie pieprz rośnie.



Wcale im się nie dziwię. To prawdziwy pożeracz żab, choć na takiego groźnego nie wygląda!

Tego dnia, kiedy łaziłam za SSStefanem dookoła stawiku, dostrzegłam ukrytą przy brzegu panią SSStefanię. Przynajmniej tak sądzimy. Być może było całkiem odwrotnie, i to SSStefania hasała po wodzie, a pan SSStefan lenił się w krzakach?


W każdym razie rodzinka wyglądała na kompletną. Czyli, że nie samotny pan wąż, tylko państwo SSStefanostwo zamieszkują rezydencję pod gruzami!


A ostatniej niedzieli, już w czerwcu, pokazał się nam jeszcze jeden zaskroniec.


Tym razem, mniejszy i chudszy, wyglądał na młodziaka. Czyżby to sssyneczek ?



Doczytałam, że młode przychodzą na świat na przełomie czerwca i lipca, więc może to młodzież zeszłoroczna. W każdym razie mamy u nas całą rodzinkę. Niewykluczone, że całkiem liczną... 

Może nie jestem jeszcze gotowa na to żeby natknąć się na całe gniazdo zaskrońców, ale ... w sumie... dlaczego nie?

Bylem tylko miała wtedy aparat przy sobie!


2 komentarze:

  1. Jakos do zakolegowania sie z wezem mnienie ciagnie, ale jakby sobie mieszkal, to niech mieszka. byleby do domu nie przyczlapal!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Ten rodzaj przyjaźni mi też pasuje. Do domu nie będziemy się ze SSStefanostwem zapraszać ;)

      Usuń