środa, 28 grudnia 2022
I po zimie?
środa, 21 grudnia 2022
Zimy jakby trochę mniej...
Grudzień jak zawsze przeleciał galopem, już zaraz Święta, a potem będzie już po i można będzie oficjalnie zacząć odliczanie do wiosny. Trochę żal, że raz wreszcie była szansa na białe Boże Narodzenie i znowu raczej nic z tego, bo dziś już na plusie, a jutro i pojutrze plusa ma być coraz więcej. Normalnie to bym się cieszyła z tego niezmiernie, ale zdążyłam już nieco polubić (z naciskiem na NIECO!) widok tego białego dookoła i prawdę mówiąc nie miałabym nic przeciwko temu, żeby przetrwał ten widok do Wigilii.
No ale chyba nic z tego, co dzień mniej białego wokół, całe szczęście tylko, że na odludziu nawet małe białe jest nadal białe, a nie zmienia się tak szybko w tzw. pośniegowe błoto :) No i w sumie nadal jest ładnie, zwłaszcza gdy słonko wyjrzy na chwilę zza chmury.
I tutaj nastąpi kilka zimowych fotek, takich mniej widokowych może, ale w słoneczny dzień nieco inaczej wszystko wygląda i chciałoby się tego uroku trochę zatrzymać, choćby na fotografii.
Ale że bestia czujna jest bardzo, to tylko takie marne fotki zza szyby udało mi się zrobić (na razie).
Rekompensując sobie sójkowy niedosyt zdjęciowy, wyżywam się w fotografowaniu drobnicy, która na szczęście nic sobie z mojego pstrykania nie robi.
No wiem, wiem, dużo tych fotek i te ptaszki takie zwyczajne, nie żadne okazy ornitologiczne, tylko zwykłe sikorki i mazurki. Nic na to nie poradzę, lubię obserwować te małe puchate ptaszynki kiedy całą zgrają obsiadają karmniki. Sikorki są dość bojowo nastawione do współdziobaczy, natomiast stadko mazurków to raczej zgrana rodzinka, nikt nikomu nie wadzi, razem się tłoczą przy karmniku i wspólnie dziobią ziarna, aż miło patrzeć.
Aha, no i stracha na wróble zrobiłam wreszcie, żeby mi ptaszki w okno nie pacały. W tym przypadku jest to raczej strach na sikorki, a nie na wróble, bo żadnemu wróblowi jeszcze do głowy nie przyszło żeby wpadać do naszego salonu przez zamknięte okno, natomiast sikorki ciężko od tego pomysłu odwieść.
Nie pomogły naklejki na szybach, nakleiłam dużo gwiazdek żeby widziały przeszkodę, ale one i tak sprawdzały na czym te gwiazdki są nalepione. Dopiero dyndające na gałązkach drewniane ptaszki zrobiły robotę i jest spokój. Czasem któraś przysiądzie sobie na gałązce, i to wszystko :)
Ostatnio widziałam znów znajomy gang trzech bażantów drepczący naszą drogą, niestety aparat został w domu a komórka, jak to komórka, zarejestrowała trzy czarne plamki na drodze, no ale wcale się jej nie dziwię, tym bardziej że już robiło się ciemno, więc musicie mi na słowo uwierzyć, że to są właśnie one czyli nasze znajome bażanty, które co jakiś czas próbują zwiedzić nasz ogród i prowadzają się po okolicy w trójkę, mimo że, jak czytałam, bażant jest ptakiem terytorialnym i samiec ma zazwyczaj swój rewir, którego zwykł bronić do upadłego. Może te akurat są wyjątkowe, a może po prostu to bażancia młodzież, która jeszcze nie poznała uczucia rywalizacji i kumplować się tak będą aż do wiosennych zalotów...
Czyli pewnie już niedługo ;)
piątek, 16 grudnia 2022
No i cóż, że ze Szwecji?..
wtorek, 13 grudnia 2022
A więc zima!..
No i nasypało.
Rano patrzę w okno, a tam ...
Pięknie, pięknie, a nawet bardzo pięknie. Ale najpiękniej by było, gdyby można było tylko się na te widoczki pogapić. A tu trzeba odśnieżać!
Od domu do bramy mamy ok 50 metrów. Niby niewiele, ale kiedy napada pół metra śniegu, ten dystans robi się jakby troszkę większy... Co prawda za bramą droga do świata zewnętrznego zasypana była totalnie, ale mieliśmy nadzieję, że nie na zawsze.
Odśnieżaliśmy chyba ze trzy godziny, a śnieg padał i padał i padał...
A kiedy nieźle umęczeni wróciliśmy do domu, żeby w poczuciu spełnionego obowiązku wypić sobie popołudniową kawkę, okazało się że tam śniegu nasypało, a tu prąd zabrało!.. 😲
A jak u nas nie ma prądu, to nie ma niczego!..
Dobra, dobra, nie ma co się załamywać, na pewno naprawią.
Szybki telefon do pogotowia energetycznego, a tam automat wymienia miejscowości w których śnieżyca zabrała prąd i przewidywaną porę usunięcia awarii... No i tu lekka załamka, bo miejscowości kilkadziesiąt, naszej nie ma w ogóle na liście zgłoszonych, a w wymienionych przypadkach zapowiadają kilkugodzinne oczekiwanie na naprawę. W końcu odebrał pan, zgłaszam usterkę, a pan mówi, że termin naprawy to minimum 5 godzin, osz kurczę, a tu zaraz będzie ciemno!
No dobra, znaleźliśmy gdzieś wśród kartonów w obórce kosz ze świecami, bo świec na szczęście mamy spory zapasik. Przedarliśmy się też między zaspami do naszej budki-drewutni, przytargaliśmy sobie drewna żeby napalić w kuchni kaflowej, oj łatwo się nie damy!
I kiedy już wszystko było gotowe, nagle prąd nam oddali!.. Uff! Potem jeszcze kilka razy zabierali i oddawali, no ale przynajmniej wiedzieliśmy że idzie ku dobremu, bo ktoś w tych kablach grzebie.
No cóż, to była taka mała próba ogniowa. Okazaliśmy się dość słabo przygotowani do kataklizmu, bo gdyby zabrali nam prąd po zmierzchu, mielibyśmy duży kłopot! Mądry Polak po szkodzie, więc teraz już wszystko będzie pięknie naszykowane, na wypadek kolejnego takiego wydarzenia, świece pod ręką, zapałki pod ręką, drewno do palenia kuchni pod ręką...
No i całe szczęście, że zostawiliśmy sobie tę kuchnię kaflową i piec! Kuchnia posiada nawet dwie fajerki, więc mogę nawet zupę na niej ugotować!
Co prawda, nasza droga, choć podobno gminna, przez dwa dni nie była odśnieżona, ale odcięcie od świata nie wydało nam się aż tak straszne, bo zapasy jedzenia zawsze jakieś mamy, chleb piekę od dawna sama, bo okoliczne pieczywo nie nadaje się do jedzenia, byle woda była, no i ten prąd...
Słowo daję, braliśmy pod uwagę, że zimą na wsi mogą wystąpić różne dziwne zjawiska, ale kurczę, czy od razu pierwszej zimy muszą nas tak doświadczać??? Z drugiej strony może i lepszy taki próbny alarm, bo przecież zawsze może być i gorzej, a my już nie damy się tak zaskoczyć.
Ale szczerze mówiąc, zimo idź sobie już! Ja chcę wiosnę!