niedziela, 24 czerwca 2018

Ptasi raj



Żaby żabami, węże wężami, ale tereny na których położone jest nasze siedlisko to przede wszystkim prawdziwy ptasi raj. Nieopodal zresztą znajduje się jedyny w swoim rodzaju rezerwat, Bagno Serebryskie, pełne rzadkich gatunków ptaków, oraz owadów. O owadach z pewnością jeszcze kiedyś opowiem, o ile uda mi się zaobserwować jakieś ciekawe skrzydlate stwory poza komarami, które nie znają się na żadnych cywilizowanych odstraszaczach typu OFF, oraz niedawno poznanymi wielkimi czarnymi muchami, które też postanowiły nas niedawno stadnie odwiedzić (i zapewne zjeść).

Co do komarów, to jestem obecnie w trakcie opracowywania receptury cudownego-środka-anty-komarowego, gdyż, po bezowocnym wypróbowaniu wszystkich dostępnych pryskadeł i smarowideł, zignorowanych całkowicie przez nasze niecywilizowane komarzyska, postanowiłam jednak się nie poddawać. Jestem na dobrej drodze w każdym razie. Już jest o wiele lepiej niż było! Jak już me studia dobiegną końca, to zdradzę Wam skład cudownego środka. Może jeszcze ktoś ma podobny bzyczący problem do rozwiązania.

Ale to była dygresja. Bo miało być o ptakach...

No więc jak już się wcześniej przyznałam, od dziecka mam lekkiego fijoła na punkcie ptaków i cieszy mnie ogromnie ich obserwowanie, choć okazji do tego w zabieganym miejskim życiu zbyt wiele nie mam. Ale zawsze wykorzystuję każdą chwilę żeby im się przyglądać i podsłuchiwać, gdzie tylko mi się uda. 

Ale nigdy nie przypuszczałam, że zamieszkam kiedyś w samym środku ptasiego raju! (No, co prawda jeszcze tam nie mieszkam, ale to tylko kwestia czasu.)

O czym może marzyć miłośnik ptasiego śpiewu wybierający się w maju na łono natury? Oczywiście o tym, żeby usłyszeć wieczorne trele słowików oraz cudowny głos wilgi.

Och, ile ja się naczekałam co roku na ten maj, żeby nastawiając ucha w czasie leśnych niedzielnych spacerów usłyszeć choć przez chwilę głos wilgi. Śpiew pana wilgi jest jedyny w swoim rodzaju i nie da się pomylić z niczyim innym. Mówią że wilga woła "zofijo, fijo". Mnie się raczej kojarzy z najczystszym brzmieniem fletu. Znalazłam w sieci takie jej nagranie, kto chce niech posłucha:


filmik pochodzi z kanału tenpieknyswiat.pl

No i czyż nie można się zakochać?

Podejrzeć tego pięknego ptaka nie jest łatwo, bo jest płochliwy i lubi kryć się w gałęziach wysokich drzew. W młodości widziałam wilgę raz, przez krótką chwilę i niewyraźnie, bo schowana była w gałęziach wysokiej brzozy. W każdym razie to wspomnienie pozostało mi w pamięci do dziś.

Jakaż była moja radość, kiedy już pierwszego dnia w naszym ptasim raju usłyszeliśmy trele wilgi! A kiedy udało mi się ją zobaczyć i nawet sfotografować, nie mogłam wprost uwierzyć że to dzieje się naprawdę...

Poznajcie ją, a właściwie jego. Oto pan Zofija ;)


To było pierwsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić. Kiepskie, bo słońce już zachodziło, światło było bardzo byle jakie. Ale jak ja się cieszyłam!

Zaraz za naszym płotem, na skraju rozlewiska stoi wysoka, sucha topola. Niestety jej życie chyba dobiega końca, nie wiem czy to za sprawą mokradeł, czy też olbrzymich kolonii jemioły, które na niej wiszą. 



W każdym razie jeszcze stoi i bardzo lubią ją wszelkiego rodzaju ptaki. Pewnie się cieszą, że widać z niej cały ptasi raj... No i ja też się cieszę, że one się cieszą :)  Bo chętnie na niej przesiadują i dają się fotografować! Dlatego właśnie nazywamy tę topolę Ptasim Drzewem.

Następne fotki wilgi są już dużo lepsze, choć oczywiście widać, że aparat mam amatorski. Ale to też tylko kwestia czasu ;)






  

Co ja się nabiegałam z tym aparatem, za każdym razem jak pan Zofija raczył usiąść na Ptasim Drzewie, i co się nastałam w krzakach usiłując nastawić ostrość na złotego jegomościa, udając że nie robią na mnie wrażenia pożerające mnie żywcem komary, to tylko wiem ja i mój Szanowny Małżonek, który - co przyznać muszę - posiada niezwykłe wręcz pokłady cierpliwości do mych fotograficznych zapędów. Nigdzie się nie ruszam bez aparatu! Nawet jak mnie prosi, żebym przyszła mu pomóc w jakichś męskich pracach na podwórku. Bez aparatu nie ma mowy, bo wtedy na bank wyskoczy z krzaków jakieś dzikie ptactwo i będę latami później wspominać jakie to piękne foty mogłam mieć a nie mam...

No ale jedną piękną fotę to i owszem udało mi się panu Zofiji strzelić. 



Jest prawie idealna. Prawie, bo jednak k o n i e c z n i e  trzeba  mieć ciut lepszy obiektyw. Ale ja i tak jestem bardzo happy. :)



Przystojniak z niego, prawda?

Któregoś razu, gdy przyjechaliśmy i piliśmy pierwszą tego dnia kawkę nad naszym stawikiem, kilka młodych wilg ganiało się między brzozami w naszym ogrodzie. To jedna z tych zmarnowanych fotograficznych okazji, bo akurat nie wpadłam na to, że aparat trzeba wyciągać z torby n a t y c h m i a s t  po przyjeździe, bo okazje nie lubią czekać ani się powtarzać. No, wiadomo, będę tę fuszerkę pamiętać długo. W każdym razie aparat wyjmuję teraz od razu jak tylko po przyjeździe wysiadam z samochodu.

Miało być jeszcze o nocnych trelach słowików, oraz o innych skrzydlatych gościach, którzy dali się sfotografować na Ptasim Drzewie w majówkę, ale chyba już wszyscy zasnęli przy tym czytaniu, więc tych co dotrwali do końca zapraszam do następnej notki, która niedługo się tu pojawi. :)














4 komentarze:

  1. Ha! Wilgi slysze w CH i bardzo mimilo, ze teraz wiem, czego slucham. Na ptaszkach nie znam sie zupelnie. musze sobie jaka aplikacje wstawic, rozpoznajaca glos ptakow. Rob zdjecia, rob, nigdy za duzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do rozpoznawania głosów ptaków, miałam fajną przygodęw Rudce. Opowiem o niej, bo zabawna, Ale to w którymś z następnych odcinków... ;)

      Usuń
  2. Wilgę słyszę często, ale nigdy nie widziałam. Teraz to juz w ogóle mam nikłe szanse. I zdjęcie cudne, przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie zapozował i pierś dumnie wypiął, dlatego tak ładnie wyszedł. ..

      Usuń