sobota, 17 lutego 2024

Jeszcze "pozimie" czy już przedwiośnie?

Zima niby trwa, bo luty jeszcze w pełnej krasie. No ale w tym roku jakoś sobie pokpił sprawę, bo choć śniegu trochę było, to zaraz gdzieś znikał.

Nie wiadomo jak dokładnie nazwać aktualną porę roku. Do wiosny jeszcze kawałek, ale można by  chyba odkurzyć zapomniane trochę słowo "przedwiośnie". A można by też, w przypływie słowotwórczej weny nazwać je "pozimiem" 😄😄😄. Czemu by nie?

Kilka dni temu poranek przywitał nas znów bardzo zimowo...


Widoki były przepiękne, ale myślę że tej zimy to już ostatni taki spacer.




Już następnego dnia śniegu nie było widać, bo w sposób dosłowny i na naszych oczach wyparował...



A kolejnego dnia było już tak:



Na zdjęciu Vidusia zafascynowana widokiem, nie tyle pięknych w swej wiosennej krasie rozlewisk, co łabędzia, którego co prawda zupełnie tutaj nie widać, bo fotka tzw "komórkowa", ale uwierzcie mi na słowo, że był tam i, widząc nas z daleka, płynął w naszym kierunku i wyganiał łabędzim głosem! Prawdę mówiąc nie miałam bladego pojęcia, że łabędź niemy wydaje jakikolwiek głos poza syczeniem i dźwięcznym łopotem skrzydeł. Otóż wydaje! Nagrałam go sobie, niestety tą samą komórką, więc widać niewiele, ale trochę słychać. Kto ciekaw i ma cierpliwość niech sobie kliknie i ucha nastawi, oraz da wiarę że to był łabędź 😎


Ostatnie ciepłe dni zachęciły mnie nawet do pierwszych prac w ogrodzie, które oczywiście dawkuję sobie z wielką nieśmiałością, czy raczej ostrożnością, by nie przypłacić mojego wielkiego zapału późniejszym łupaniem w krzyżu...

W każdym razie zdjęłam już zimowe kołderki z moich ukochanych ciemierników i codziennie chodzę do nich, żeby podziwiać postępy w rozwijaniu ciemiernikowych pączków.



Jeszcze kilka cieplejszych dni i powinny się rozwinąć. Nie mogę się doczekać, tym bardziej że nie byłam pewna czy w ogóle zakwitną, bo w październiku przesadziłam je na nową specjalnie zbudowaną dla nich rabatkę pod dębem. 

No ale chyba nie przejęły się zmianą miejsca, skoro pączuszki zawiązane. Pokażę je jak już pięknie rozkwitną!

Inne odmiany ciemierników są jeszcze lekko zaspane ...


No ale jak widać też już się szykują!

Nie mogę też doczekać się przesyłki z kilkoma innymi, kolorowymi odmianami ciemierników, które nabyłam drogą kupna fejsbukowego na początku miesiąca, ale przyjechać do mnie mają dopiero w marcu... 

Te grupy ogrodowe na fejsbuku to okropne nieszczęście jest. Człowiek jest bez przerwy narażony na straszne pokusy! Okazuje się że nie trzeba się wcale ruszać z domu, ani tym bardziej odwiedzać sklepów ogrodniczych, żeby wydawać pieniądze na roślinki. Ja i tak się staram nie ulegać tym pokusom zbyt często, słowo daję. No ale czasem muszę i już. 

Mam już zresztą na ten sezon ogromne plany w kwestii nowych roślinek, o ile tylko budżet nie pęknie. No ale, z drugiej strony,  kto powiedział że nie da się spać jeszcze jednego roku na starym łóżku?! Póki stoi to stoi. A czas leci jak szalony i co się uda posadzić w tym roku, to już będzie sobie rosło i piękniało. A łóżko może poczekać. Ot i co.

W ostatnich dniach w ptasim świergocie słychać weselsze tony. Raz nawet jakiś kos zapomniał się przed wieczorem i zaintonował wiosenną piosenkę gdzieś na szczycie drzewa. Gęsi masowo przelatują nam nad głowami w tę i z powrotem, gęgając w niebogłosy, pojawiły się też nawet już żurawie. No to chyba już na pewno "pozimie", a może nawet i przedwiośnie?

Przy naszych karmnikach nadal gwarno i kolorowo.

Niedawno pojawił się też jeden gość wcale nie zaproszony.


Był to krogulec, a konkretnie pani krogulcowa. Niestety wątpię by miała zamiar posilić się ziarenkami. 


Pierwszego dnia zlustrowała okolicę z kładki nad oczkiem. Pstryknęłam zdjęcie, a potem pogoniłam ptaszora precz. 



 Niestety następnego dnia znów przyleciała i usiadła sobie na belce nad werandą, gdzie stoją karmniki. 


Przez krótką chwilę siedziała i rozglądała się wokoło. Wystarczyło mi zimnej krwi tylko na tę krótką chwilę, by pstryknąć jej kilka fotek, ale potem ją znowu wygoniłam.

Spójrzcie w te oczy. To baczne spojrzenie prosto na mnie.


No nie da się ukryć że piękne ptaszysko, a nawet bardzo piękne. Rozumiem też że musi jeść. Ale jednak SIO od "moich" ptaszków! Nie po to dokarmiam całą naszą ptasią drobnicę, żeby krogulce miały wypasioną kolacyjkę! 

Trzeba przyznać, że pani krogulcowa niełatwo dała za wygraną. Przyleciała jeszcze następnego dnia i usiadła tuż obok karmnika. Tym razem nie miałam w sobie zasobów "zimnej krwi" i wyleciałam na taras wymachując pierwszą lepszą szmatą, która wpadła mi w ręce, a która okazała się być spodniami od piżamy. Podziałało. Póki co nie wróciła, a to już minęły ze dwa tygodnie. Mam nadzieję, że tymi spodniami od piżamy zniechęciłam ją ostatecznie do składania nam wizyt!

W czasie wizyt pani krogulcowej w okolicy zapadała cisza jak makiem zasiał. Ptaszynki pochowane w okolicznych krzakach ani pisnęły. I dobrze. Bałam się trochę że się wystraszą i całkiem nas opuszczą, ale na szczęście znów jest tłoczno i wesoło. I tak ma być! 


2 komentarze:

  1. Mimo wszystko nie lubie zimy! Lubie jak mi jest chlodno, ale mokrosci, wilgoci etc - nie. Rzucalas w ptaszka spodniami odpizamy....czy to znaczy, ze lyskalas gola ta, no, jak jej tam ;) ? U nas tez nagle robi sie kompletnie cicho jak jakies drapiezne przylatuje, raz chcialo zapolowac na wiewiorke, ktora zajeta byla orzechami. Ale jest TAK szybka, ze ho ho.
    A te rozne grupy na fB to rzeczywiscie COS OKROPNEGO!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, chciałabyś!.. Nic z tego, ubranam już była, a spodnie od piżamy sobie leżały luzem, więc łatwo wpadły mi w rękę! No niestety okazało się, że pani krogulcowa mocno uparta jest, nadal ją widujemy. Eh.

      Usuń