niedziela, 19 lutego 2023

O psach ogrodnika.

Psy i ogród to są zjawiska całkowicie niekompatybilne! Pewnie każdy "psi" ogrodnik zna dobrze ten ból. Oszaleć można!

Choć całkiem dobrze pamiętam, że wiele lat temu moja Mama sunię swoją ONkę wychowała tak, że ta chodziła w ogrodzie wyłącznie po ścieżkach i nie zdarzyło jej się nigdy wykopać nic na rabatkach, ale to chyba był jakiś psi wyjątek, zapewne potwierdzający regułę.

Moje wcześniejsze psinki zachowywały jakiś zdrowy dystans do moich ogrodowych kącików, natomiast bieżąca ekipa przyprawia mnie o ból głowy. Aż się boję co będzie dalej, skoro zimą było tak wesoło!

Wygryzione hortensje już pokazywałam. Na dniach będę je wszystkie ogradzać kółeczkami z siatki, bo nie chciałabym być w skórze tych futrzastych czworonogów, jeśli by mi zniszczyły rosnące już krzaczki! 

Te bandytki zdążyły już też połamać gałęzie mahonii i kaliny wonnej, ale było to już jakiś czas temu i udało mi się zachować stoicki spokój, bo wstawiłam połamane gałązki do wody w celu ich ukorzenienia (że niby z każdego nieszczęścia można wykuć coś pożytecznego).

Coraz więcej mam też w ogrodzie wilczych dołów...


Te akurat są daleko od moich rabat kwiatowych, ale wiem że lada chwila i na rabatkach coś podobnego może się przytrafić. Kombinuję zatem jak tu uchronić moje ukochane pieski przed zemstą wkurzonej ogrodniczki, czyli czym i jak ogrodzić rośliny przed tymi potworami!

Dwa lata temu bawiłam się trochę wikliną, dostałam od znajomej sporo wiklinowych odpadów i wymyśliłam sobie takie mini płotki:




No ale nie da się ukryć, że moje wiklinowe płoteczki mają wymiar mocno symboliczny i, obawiam się że dla psów ogrodnika ta symbolika będzie niezbyt zrozumiała...

A ponieważ wiosna, jak powszechnie wiadomo, zbliża się już WIELKIMI KROKAMI, będę musiała wykombinować szybko coś konkretniejszego!

W ogóle to mamy niezły kłopot z naszą najmłodszą latoroślą, czyli Vidą. Wykombinowała sobie, że za płotem jest prawdziwe psie Eldorado i nie ma dnia żeby nie usiłowała się tam przedostać. A pomysłowa jest bestia strasznie!

Nasz teren jest ogrodzony tzw, siatką leśną. 

Dotychczas zupełnie to nam wystarczało, nie licząc corocznych ataków białodupek, czyli głodnych saren, które rok w rok wbijały się nam do ogrodu pod koniec zimy i wyżerały większość zimozielonych roślin. W tym roku raczej nie wpadną, bo nie sądzę żeby chciały spotkać na swej drodze szczekającą konkurencję. 

Siatka leśna okazała się jednak niewystarczającą barierą dla naszej szalonej małolaty, która wie już dokładnie gdzie i jak można znaleźć słaby punkt i umie wysmyknąć się z ogrodu.

My oczywiście też się dowiadujemy, niestety najczęściej po czasie. Potem biegniemy tam, łatamy, naprawiamy, uszczelniamy,

 a potem ona szuka nowego miejsca i cała zabawa od początku. 

Najprościej byłoby wymienić całe ogrodzenie na solidną siatkę z podmurówką, ale to zbyt duże koszty przy naszym metrażu, więc pozostają nam niestety półśrodki, w ramach których ostatnio przyczepiam drugą siatkę leśną, tym razem o mniejszych kwadratowych oczkach, do tej pierwszej, licząc że ta mała łajza nie zdoła wykombinować jak je obie naraz pokonać. 



Wygląda to może nie najpiękniej, ale prawdę mówiąc zależy nam tylko na tym, żeby Vida nie mogła wyłazić na zewnątrz, bo choć póki co trzyma się blisko domu, to nigdy nie wiadomo co jej do tej czarnej głowy strzelić może. A tu i duże lasy są blisko, i jeszcze większe łąki, i do szosy nie tak daleko...  No strach pomyśleć.

Mam jeszcze malutką nadzieję, że kiedy Vida dorośnie (och, kiedy to wreszcie nastąpi!), przestanie miewać te głupie pomysły, ale kto wie, Hana mnie już nastraszyła że to może być po prostu psi ucieczkowy charakterek i tyle!

Tym swoim oślim uporem Vida bardzo przypomina naszego kochanego Bohunka, który również miewał swoje pomysły, od których to pomysłów nie dawał się łatwo odwieść. Sztandarowym jego wyczynem była walka z nami w imię swojej wielkiej miłości do kompostownika, a raczej do jego przegniłej zawartości. Nieważne co tam wyrzuciliśmy, wszystko musiało przejść przez kontrolę jakości i przydatności do spożycia.



A ponieważ nie wszystko co tam wyrzucaliśmy nadawało się do spożycia przez psa, zmuszeni byliśmy do ogrodzenia kompostu, co jak się zapewne domyślacie, nie zakończyło wcale tej historii. 

Przez kilka dobrych tygodni trwała wspólna zabawa w "kto sprytniejszy". No i kurczę, sprytny był ten nasz Bohunek! Jeden płotek rozmontował od dołu, następny sforsował siłą. Drewnianą furteczkę rozwalił w drobiazgi, i dopiero kiedy podejrzeliśmy jak odsuwa pyskiem betonowy słupek, zdaliśmy sobie sprawę że to nie żarty! ;) 


W końcu udało nam się wygrać tę batalię o kompost, ale nie była to łatwa sprawa, o nie! 

To nie pierwszy raz kiedy zachowanie Vidy przypomina mi Bohuna. I tak sobie naprawdę myślę, że ta mała psina, cała czarna, z tym swoim białym krawacikiem, z tym zawadiackim charakterkiem, ze swą miłością do taplania się w wodzie, tym sprytem i uporem godnym prawdziwego niufa - to na pewno nowe wcielenie naszego kochanego kudłacza. Tak myślę i już!




4 komentarze:

  1. Ploteczki sliczne, ale wielce symboliczne jednak. Co to za przeszkoda dla lobuziakow... zasieki kolczaste to moze. Elektryczny kowboj!! Kury prawie-rodziny maja zagrode z pradem. Przeciwliskowa. Dziala - prad jest slaby ale dziala. Kury wiedza, zeby tego nie ruszac. Ja zrobilam kiedys zapore przeciwkocia, bo mialam swieze grzadeczki w starym domu i zasiane/posadzone rozne rzeczy. Zaczelam od skorek cytr., pieprzu, czegos tam, az zrobilam gardzo gest las patykow i starych drutow robotkowych - jak nie bylo gesto, to wezowo te cholery slalomem szly obsrywac mi grzadeczki i potem to zakopywac. Dodawalam patykow (nawet antene od radia) i zadzialalo na tyle, ze przestalo byc atrkacyjne dla cholernych kotow. Co do uciekinierki, to Hana zakladala Walkowi COS na szyje - spiralo-rure, z ktora robil sie gruby w szyi i nie mogl wylazic przez dziury w plocie. Podkopywanie to niestety inna bajka i chyba wlasnie zostaje Ci obkladanie dolu plotu roznymi rzeczami. takze glazami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, spiralo-rura brzmi dziwnie ale dość obiecująco. Ale za to głazów u mnie jak na lekarstwo, każdy jeden na wagę złota, więc obkładamy doły starymi dechami, bo głazy zbieram na skalniak. I tak najbardziej się boję że się sprytna bestia nauczy wspinać po siatce, bo na to już chyba sposobu nie będzie ...

      Usuń
    2. Mozesz miec kilka skalniakow pod plotem ;)

      Usuń
    3. Będę super szczęśliwa, jak uda mi się nazbierać kamieni na jeden!

      Usuń